Ciekawy i bardzo przejrzysty przypadek dla studenta marketingu z pierwszej klasy. Czy to przykład nieznajomości podstaw marketingu? Za jakiś czas będziemy mieli odpowiedź na to pytanie.
W zamkniętym osiedlu Marina w Warszawie, na bocznej ulicy otwiera się sklep spożywczy z produktami szybko rotującymi. Na osiedlu mieszka ok. 10 000 mieszkańców. Osiedle jest nowe, ma status jednego z najdroższych w Warszawie. Mieszkańcy należą do elitarnej grupy o najwyższych dochodach i statusie społecznym. W zamkniętej przestrzeni osiedla jest 10 sklepów, z czego dwa to spożywcze, jeden warzywno-owocowy, jeden ekologiczny, jeden wędliniarsko-mięsny, jeden z gotowymi produktami obiadowymi na wynos. Pozostałe to specjalistyczne, albo usługowe, nie konkurujące bezpośrednio.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, jakby właściciel nie zrobił wywiadu w okolicy. Podobny sklep pół roku temu zbankrutował, choć był w lepszej sytuacji, bowiem był na widoku, vis a vis frotowego wjazdu do osiedla, a najbliższy sklep konkurencji miał 300 metrów dalej. Jest jeszcze cień prawdopodobieństwa, że przez ostatni rok przybyło mieszkańców, bowiem zapełniły się puste mieszkania, które były wcześniej wykupione przez inwestorów. Z powodu większej ilości konsumentów, wzrosły obroty obecnych sklepów i powstało miejsce dla nowego sklepu. Tylko podstawowe pytanie, dlaczego otwierać sklep w bezpośrednim sąsiedztwie już znanego i „lubianego” sklepu? Niemniej, bez względu na powód, przy najlepszym nawet scenariuszu, gdyby nawet był niebywały boom gospodarczy (choć obecnie mamy kryzys), to i tak błędy pozostaną błędami. A lista błędów może niewielka, za to ich znaczenie budzi dużo kontrowersji wobec wręcz czystego zdrowego rozsądku właściciela nowego sklepu.
Oto lista błędów, w hierarchii ważności:
1. Otworzył się 30 m od podobnego, tylko nieco mniejszego sklepu „Bosman”, bezpośrednio konkurując z nim. Częściowo konkuruje też w bezpośrednim sąsiedztwie ze sklepami: warzywno-owocowym „Awokado”, ekologicznym „Eko Smak” oraz oddalonymi o 300 i znacznie większymi delikatesami „Delica”.
2. Błędnie wybrana lokalizacja – boczna ulica! Z natury rzeczy, klienci będą odwiedzać częściej sklep Bosman położony przy głównej ulicy.
3. Sklep niczym się nie wyróżnia od oferty pozostałych dwóch osiedlowych: Bosman i Delica.
4. Nazwa „Organic Delikatesy” jest nieadekwatna do profilu, co jest myląca dla klienta:
a. „Organic” – oznacza sklep ze zdrową żywnością, a w sklelpie jest jej bardzo niewiele
b. „Delikatesy” – oznacza sklep z dużą przeszkloną lodówką z wędlinami i serami, a takowej w sklepie nie ma.
Jedyną korzyścią będzie korzyść dla konsumentów. Będzie utrzymywać się walka cenowa na wyniszczenie. Będą niższe ceny przez pewien czas, dopóki któryś ze sklepów się zamknie, oraz lepsza mobilizacja konkurencji do utrzymywania lepszego stanu asortymentu pod względem jakości produktów oraz dbania o ciągłość zaopatrzenia. Ponadto, ponieważ sklep jest nowy, a więc czysty i ładnie oświetlony – klientom się będzie przyjemniej robić zakupy. Przypuszczalnie właściciele „Bosmana”, „Eko Smak” oraz oddalonego o 300 metrów delikatesów „Delica” mogą też podjąć decyzję o renowacji i upiększeniu swoich sklepów, aby nie pozostać w tyle.
Niemniej jednak, błędy pozostają błędami. Nie wróżę wielkiej przyszłości temu przedsięwzięciu. Chyba, że ten placek, którym się dzielą jest wystarczająco duży, żeby mogli się nim wszyscy najeść. Oby tak było z korzyścią dla klienta.